czwartek, 9 czerwca 2022

Laodycea: zbór zadufany w sobie

Miasto Laodycea było położone w urodzajnej dolinie rzeki Likos, około 80 kilometrów na południowy wschód od Filadelfii i 18 kilometrów od miasta Kolossy. Założone zostało przez Antiocha II (264-26lp.n.e.), który nadał mu nazwę ku czci swojej małżonki, Laodyce. Miało stać się stolicą starożytnej Frygii. 

Strategiczna lokalizacja przy głównych szlakach handlowych, biegnących z Efezu do Syrii, umożliwiła Laodycei nagromadzenie ogromnego bogactwa. Miasto stało się słynącym w świecie cen­trum bankowym i ośrodkiem wymiany pieniędzy, mającym nawet pozwolenie wybijania własnej monety. Produkcja drogiego sukna z lśniącej czarnej wełny dopełniała źródła jego bogactwa. Tutejsza szkoła medyczna zyskała wielką sławę dzięki wytworzeniu specjal­nej maści z tzw. proszku frygijskiego (collyrium), leczącej schorzenia oczu; kurację tą maścią stosowano na całym świecie. Laodycea była tak zamożna, że kiedy została zniszczona potężnym trzęsieniem ziemi w roku 60 n.e., odmówiła przyjęcia pomocy ze strony Rzymu i odbudowała się na własny koszt.

Antioch Wielki (III) deportował z Babilonu i osadził we Frygii i Lydii dwa tysiące rodzin żydowskich. Chociaż Żydzi ci nie mogli wysyłać pieniędzy do Jerozolimy, władze miejskie dały im wolność wyznawania własnej religii. Pismo nie udziela wskazówki, kiedy i jak powstał tu zbór. Większość biblistów uważa, że został założony przez Epafrasa (Kol. 1:7; 4:12-13). Sam Paweł nigdzie nie wspomina, że odwiedził ten zbór, był jednak świadomy ich duchowych problemów (Kol. 2:1) i przesłał im pozdrowienia (Kol. 4:15). Zalecił także, aby list do Kolosan przeczytano w zborze laodycejskim (Kol. 4: 16) . 

Chrystus przedstawiony 

Chrystus używa trzech dopowiedzeń, aby opisać siebie zborowi w Laodycei: 

1. Nazywa siebie "Amen" (w. 14). Słowo amen pochodzi od hebrajskiego źródłosłowu oznaczającego pewność albo prawdę. Często bywa tłumaczone jako "niechaj tak się stanie" albo "naprawdę". Izajasz mówi o Bogu, który jest "Bogiem prawdy [dosł. "Bogiem Amen"]" (Iz. 65: 16), czyli tym, który dotrzyma obietnic przymierza i je wypełni. Taki tytuł potwierdza abso­lutną prawdziwość Chrystusa. On jest "prawdą" (Jana 14:6) i Boskim standardem, względem którego mie­rzona jest wszelka prawda. Dlatego to, co On mówi na temat tego zboru i pozostałych zborów, jest absolutnie pewne i godne zaufania (por. 2 Kor. 1 :20). 

2. Chrystus to "świadek wierny i prawdziwy" (w. 14). Był wierny podczas kuszenia na pustyni (Mat. 4: 1-11), kiedy świadczył ludowi o prawdzie, i kiedy znosił cier­pienie i śmierć na krzyżu (Fil. 2:8). Jego słowa o duchowej kondycji tego zboru nie są przewrotne, zafałszowane czy dwulicowe. Jego diagnoza jest właściwa. 

3. On jest "początkiem stworzenia Bożego" (w. 14). Nie ma tutaj jakiejkolwiek sugestii, jak niektórzy twierdzą, jakoby Chrystus był pierwszą istotą stworzoną przez Boga, gdyż jest On wiecznym Panem. Słowo początek mówi o Chrystusie jako źródle wszelkiego stworzenia (por. 21 :6). Chrystus jest stwórcą i właścicielem wszystkich rzeczy - taka jest jednoznaczna nauka wynikająca z listu do Kolosan (1:15-17). Przypomnienie tego faktu było szczególnie istotne w przypadku zboru, który zapomniał przypisać swój dobrobyt Bogu i chlubił się ze swego bogactwa (w. 17). 

Krytyka zboru 

Pan nie miał za co pochwalić zboru w Laodycei, którego duchowa sytuacja zasługiwała jedynie na naganę i skarcenie. Chrystus mówi: "Znam uczynki twoje, żeś ani zimny, ani gorący. Obyś był zimny albo gorący!" (w. 15). Pan dopatrzył się dobrych uczynków w każdym z poprzednich zborów, ale w tym zborze nie znalazł się ani jeden. 

Chrześcijanie ci nie byli zimni, jak ludzie niemający zbawienia, niewzruszeni i obojętni wobec spraw duchowych. Nie byli też gorący (wrzący), jak prawdziwi wierzący, którzy przyjęli Jezusa jako Zbawiciela i okazują duchową gorliwość w chrześcijańskiej służbie. Chrystus opisał ich jako "letnich" (w. 16). 

Słowo letni trafnie określało zasoby wodne miasta Laodycei. Ponieważ brakowało dobrej wody z własnych źródeł, musiała ona być sprowadzana systemem akweduktów - zimna ze źródeł w Kolossach, zaś gorąca ze źródeł w Hierapolis. Woda docierająca do Laodycei była już jednak letnia, mdła dla spragnionego, niezdatna do picia. Odnosząc to do sfery duchowej, człowiek letni to człowiek bierny, bez zaangażowania dla Pana, zobojętniały na prawdy wiary. Ktoś taki może przejawiać w jakimś zakresie poczuc­ie obowiązku wobec zboru, jednak brakuje mu szczerego oddania i zdecydowanego pójścia za Bogiem. 

Czy letni chrześcijanin to ktoś prawdziwie wierzący? Niektórzy uważają, że określenie "letni" odnosi się do "cielesnych" wierzących, którzy kiedyś byli gorliwi w swoim zaangażowaniu i świadczeniu o Chrystusie, ale z powodu grzechu i światowości osłabli w miłości i służbie dla Pana. Inni uważają, że chodzi tutaj o ludzi, którzy w rzeczywistości nie są wierzący (zimno), ale którzy wyznają wiarę w Chrystusa (ciepło), chociaż nie posiadają prawdziwego zbawienia. Istnieje też opinia, że ludzie letni są jed­nym i drugim po trochu. Wydźwięk całego urywka zdaje się wskazywać, że słowa Chrystusa dotyczą osób, które nie są wierzące. Tacy ludzie uczęszczają do zborów czy kościołów, podo­ba im się nabożeństwo i społeczność, ponieważ w ten sposób zaspokajają jakąś potrzebę w sercu, jednak pozostają nieprzemienieni. Letni kościół jest dla Chrystusa obrzydliwy i odrażający. "Wypluje" go ze swoich ust (w. 16), co symbolizuje odrzucenie albo usunięcie sprzed Bożego oblicza (por. Mat. 7:21-23). 

Pan ukazuje członkom zboru w Laodycei, że bogactwo i świa­towość ich omamiły i doprowadziły do poczucia samowystarczal­ności i samozadowolenia, wytwarzając w nich ducha zarozumia­łości i zadufania w sobie. Zbór ten twierdził : "Bogaty jestem i w z bogaciłem się, i niczego nie potrzebuję" (w. 17). Taka pewność siebie zdradzała brak prawdziwego duchowego rozeznania, który doprowadził zbór do zakłamanej wizji własnego duchowego stanu. Odnosząc to do dzisiejszej rzeczywistości powiedzielibyśmy, że ten zbór posiadał wspaniałe zaplecze i obiekty, gdzie mógł się zgromadzać, najnowocześniejszy sprzęt przydat­ny dla służby, dobrze ubranych i świetnie się prezentujących zborowników, dumnych ze swej zamożności pozwalającej zaspokoić wszelką potrzebę i zachciankę, oraz doskonale, opłacanych profesjonalnych pastorów.

Chrystus jednak określa ich prawdziwą duchową kondycję jako dramatyczną. Stwierdza, że ten zbór to "pożałowania godzien nędzarz" (w. 17). Jego członkowie byli przytłoczeni ciężkim brzemieniem. Bogactwo może stać się uciążliwym jarzmem dla jego posiadacza. Paweł ostrzega, że ci, którzy chcą być bogaci mogą wpaść w sidła pokuszenia, uwikłać się w przeróżne cierpienia i nie odnaleźć zaspokojenia (1 Tym. 6:9). Jezus powiedział: "Nie możecie Bogu służyć i mamonie" (Mat. 6:24). W Jego ocenie ten zbór był pożałowania godny (w. 17), gdyż widok czyjegoś samozadowolenia może wzbudzać tylko litość. Ponadto, Jezus nazywa go "biedakiem" (w. 17). Choć posiadali dobra materialne i finansowe, w wymiarze duchowym byli bankrutami. Cóż za kon­trast z sytuacją zboru w Smyrnie, który, dla imienia Chrystusa, stał się ubogi w dobra tego świata, ale był bogaty w duchu! Oprócz tego, chrześcijanie w Laodycei byli "ślepi" (krótkowzroczni, w. 17). Bogactwo i materializm może zaślepić rozum, a wtedy ludzie ulegają fałszywemu obrazowi własnej duchowości. Widzimy tu pewną ironię zważywszy, że Laodycea słynęła w świecie z pro­dukcji najlepszego środka leczącego choroby oczu. Jezus stwierdza również, że członkowie zboru laodycejskiego byli "nadzy" (w.17). Chociaż wytwarzali kosztowne szaty dla innych, sami byli duchowo nadzy, brakowało im białych szat sprawiedliwości. Duchowe ubóstwo, ślepota i nagość czyniły ich żałosnymi i nieszczęśliwymi. 

Rady dla zboru

Chrystus udzielił im trzech pouczeń: 

1. Polecił im, aby zdobywali duchowe bogactwa: "Radzę ci, abyś nabył u mnie złota w ogniu wypróbowanego, abyś się wzbogacił" (w.18). Prawdziwe bogactwa można znaleźć tylko w Chrystusie, nie w dobrach materialnych. Zbór potrzebował zdobycia prawdziwej wiary poprzez przyjęcie Pana. Złoto jest symbolem wiary; ci, którzy ją posiadają, gromadzą sobie duchowe bogactwo, którego rezultatem jest życie przynoszące chwałę i chlubę naszemu Panu. Należy podkreślić, że zbawienia nie można kupić. W tym kontekście, nabyć znaczy uzyskać bezcenny skarb zbawienia przez wiarę w Chrystusa (por. Iz. 55:1). 

2. Potrzebowali przyodziania się w "szaty białe", aby przykryta została ich "haniebna nagość" (w. 18). Biały ubiór mówi o świętości i sprawiedliwości Chrystusa, którymi przyodziani są wszyscy prawdziwie wierzący, co pozwala im przybliżać się do Boga. 

3. Potrzebowali uzdrowienia z duchowej ślepoty za pomocą maści zbawienia, którą namaszcza Chrystus, aby widząc, potrafili chodzić Jego ścieżkami. 

Chrystus zganił i napomniał ten letni zbór, ponieważ go miłował (w. 19). Jego celem było doprowadzenie jego członków do pokuty. Dlatego prośba Chrystusa brzmi: "bądź tedy gorliwy i upamiętaj się" (w.19). Pragnął, aby uświadomili sobie, jakimi chodzą drogami i okazali gorliwe pragnienie zmiany. 

Obecność Chrystusa 

Zborowi, który zamknął przed Nim swe drzwi, Chrystus składa ofertę: "Oto stoję u drzwi i kołaczę; jeśli ktoś usłyszy głos mój i otworzy drzwi, wstąpię do niego" (w. 20). Nominalni chrześcijanie wciąż jeszcze mieli możliwość przyjęcia Chrystusa. Przesłanie jest oczywiste: kiedy Pan wzywa zbór do większej gorliwości poświęcenia, czyni to poprzez docieranie do serc pojedynczych osób. Często zaangażowanie jednej, gorliwej dla Pana i pełnej entuzjazmu osoby, wznieca w zborze ogień przebudzenia. 

W oxfordzkim Keble College, w Anglii, wisi portret Chrystusa zatytułowany "Światłość świata". Namalował go William Holman Hunt w 1854 r. Na tym malowidle, Chrystus z włosami wilgotny­mi od nocnej rosy i z lampą w ręku, puka do drzwi w oczekiwaniu, czy ktoś Mu otworzy. Po ukończeniu obrazu Hunt zaprosił przy­jaciół, aby wyrazili swe zdanie. Natychmiast zauważono, że autor zapomniał namalować klamkę po zewnętrznej stronie drzwi. Skonfrontowany z tym oczywistym niedopatrzeniem, Hunt odparł: "Rzeczywiście, byłby to błąd, gdyby chodziło o zwykłe drzwi; ale to nie są zwykłe drzwi, tylko obraz serca grzesznika, a Chrystus kołacze, aby Go wpuszczono. Klamka jest od środka, ponieważ Chrystus nie może wejść do serca człowieka, jeśli nie zostanie otworzone od wewnątrz". Chrystus nikogo nie zmusza, ani nie narzuca siłą swojej woli żadnej osobie ani całemu zborowi. Raczej puka do drzwi, czekając, że ktoś go wpuści i zechce mieć z Nim społeczność. Obraz Chrystusa czekającego u drzwi swojego własnego kościoła, wydaje się nie do pomyślenia, a jednak jest prawdziwy. 

Każdy, kto otwiera serce dla Zbawiciela, otrzyma od Niego bogactwo duchowego błogosławieństwa: "wstąpię do niego i będę z nim wieczerzał, a on ze Mną" (w. 20). Zauważmy kontrast: ten, kto odrzuca Jego zaproszenie, zostaje przez Niego "wypluty", natomiast ten, kto je dobrowolnie przyjmuje, będzie wspólnie z Nim wieczerzał. Mowa tutaj o głównym posiłku dnia, kiedy rodzi­na zbiera się, aby spędzić czas ze sobą nawzajem i zaproszonymi przyjaciółmi. Ci, którzy zaprosili Chrystusa do swego życia, będą radowali się intymną więzią z Nim. Będą spożywali duchowy pokarm, który jedynie Pan może dać. 

Obietnica dla zboru 

Chrystus zapewnia: "Zwycięzcy pozwolę zasiąść ze Mną na moim tronie, jak i Ja zwyciężyłem i zasiadłem wraz z Ojcem moim na Jego tronie" (w. 21). Zdobywcy będą dzielili tron z Tym, który ich zdobył, z Panem Jezusem Chrystusem. Jezus zwyciężył ten świat przez swoje cierpienia i śmierć (Jana 16:33), i teraz zasiada po prawicy Boga Ojca (Marka 16: 19). Sprawowanie rządów razem Chrystusem jest wspomniane w Księdze Objawienia kilka razy (1:6,9; 2:26-27; 5:10; 20:4-6). Chrystus obiecał uczniom, że będą jedli i pili u Jego stołu w Królestwie. Wszyscy wierzący są współdziedzicami z Chrystusem (Rzym. 8: 17). W Tysiącletnim Królestwie Chrystus ustanowi swój tron na ziemi (Mat. 25:31; Łuk. 1:32) i wszyscy wierzący będą razem z Nim rządzili przez tysiąc lat (20:6). Czyż może być jakaś większa nagroda niż to? 

Raz jeszcze, w konkluzji orędzia, pada wezwanie: "Kto ma uszy, niechaj słucha, co Duch mówi do zborów" (w. 22). Wprawdzie łaska ma swoje granice, ale czas łaski jeszcze się nie skończył. Ci, którzy są letni, wciąż jeszcze mogą zaprosić Jezusa do serca. 

W pieśni "Wpuść Jezusa do serca", jej autorka Leila Morris zapisała właściwą odpowiedź dla tych, którzy są już zmęczeni ciężarem swoich grzechów i pragną nowego życia. Słowa te brzmią tak: 

Właśnie teraz, pozostaw zwątpienie;
Właśnie teraz, przyjmij zaproszenie;
Właśnie teraz, drzwi otwórz dla Niego,
I wpuść Jezusa do serca swego. 


Fragment książki: OBJAWIENIE - Ostatnie słowo Boga, David M. Levy

https://www.drzewooliwne.com.pl/ksiazki/